Anna Zejdler-Ibisz to pierwsza żona Krzysztofa Ibisza. Podobnie jak były mąż, ona również jest związana ze światem mediów - jest dziennikarką. 14/24 Anna Nowak-Ibisz i Krzysztof Ibisz
– Tajemnicą poliszynela jest to, że patron byłego dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej aresztowanego w sprawie reprywatyzacji miał kontakty z SB – mówi w rozmowie z członek warszawskiej Izby Adwokackiej – Adwokatura swoimi korzeniami tkwi w najczarniejszej dziurze PRL-u i domaga się reformy – przekonuje adwokat. Jan Fiedorczuk: Skąd Mecenas zna Grzegorza M. – byłego dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej aresztowanego kilka miesięcy temu w sprawie reprywatyzacji działki pod dawnym adresem Chmielna 70? Mec. (dane personalne zastrzeżone do wiadomości redakcji w obawie przed konsekwencjami ze strony Okręgowej Izby Adwokackiej): Byłem z nim 4 lata na aplikacji, choć jest ode mnie dużo młodszy. Na aplikację dostałem się w roku 1996, bo akurat zwiększyli pulę przyjmowanych osób z 10 do 25. Wcześniej się nawet nie starałem o to. Dlaczego? Ponieważ dziwnym trafem zawsze przyjmowano dzieci adwokatów. To jest tak, jak mówi Stanisław Michalkiewicz, a to mądry człowiek, otóż w Polsce zawody są dziedziczne: dzieci piosenkarzy zostają piosenkarzami, dygnitarzy – dygnitarzami, adwokatów – adwokatami, sędziów – sędziami itd. Dopiero cud jakowyś, który objawił się w 1996 sprawił, że dostałem się na aplikację. I wtedy poznał pan Grzegorza M. Owszem, zdałem egzaminy i poznałem Grzegorza M. Wszyscy, którzy się tam dostali już byli dobrze ustawieni i pracowali w zachodnich kancelariach. Pochodzenie społeczne było raczej natury nomenklaturowo-urzędniczej. Ci, którzy byli dobrze ustawieni w PRL-u, dobrze byli ustawieni również w roku 1996. I do dzisiaj są. Aplikacja stanowiła dla nich jedynie szczebel w karierze politycznej. Na aplikacji poznałem również adw. Małeckiego i adw. Rychłowskiego. Obrońców Lwa Rywina To wtedy poznałem również adw. Giertycha. I jak pan wspomina byłego wicepremiera? On przez cztery lata aplikacji patrzył na wszystkich i na wszystko z góry. Dosłownie i w przenośni. Przez ten czas zamieniłem z nim może kilka zdań. A widywaliśmy się przecież w miarę regularnie. Oczywiście jeśli zechciało mu się przyjść na zajęcia, co się rzadko zdarzało. Swoją drogą pamiętam, że Giertych trafił na fatalną komisję na egzaminie adwokackim, ponieważ gdy ustalaliśmy, kto do jakiej komisji pójdzie, to jego oczywiście nie było. Więc dostał najgorszą z możliwych. Dlatego ledwo co zdał ten egzamin na trójkę. Powróćmy do postaci Grzegorza M. On był aplikantem mecenasa Jacka Wasilewskiego, słynnego warszawskiego adwokata. Tajemnicą poliszynela było, że mec. JW pozostawał w kontaktach z bezpieką. W procesie toruńskim bronił płk Adama Pietruszkę, później bronił Czesława Kiszczaka. Tak samo jak Grzegorz M. Po śmierci Wasilewskiego to właśnie Grzegorz M. stał się etatowym obrońcą Kiszczaka. Kiedy go zapytałem, dlaczego go broni, to usłyszałem „przysięgałem to Wasilewskiemu na łożu śmierci. Ty byś mu nie dał słowa?”. Gdy zaprzeczyłem, to on odpowiedział jedynie, że „tu się właśnie różnimy”. Chociaż jako adwokat Grzegorz M. był naprawdę dobry, zawsze przygotowany itd. W każdym razie warszawska adwokatura jest tworem specyficznym. Oczywiście murem stoi za KOD i tego typu tworami oraz nienawidzi PiS, jak diabeł święconej wody. Jestem tutaj bodaj jedynym propisowskim wyjątkiem. No może nie jedynym, ale chyba jako jedyny nie boję się tego otwarcie przyznać. W każdym razie w sierpniu 2016 roku zaczynają pojawiać się doniesienia dotyczące Chmielnej 70 i Grzegorz M. rezygnuje z funkcji Dziekana ORA. Oczywiście dla „dobra naszego samorządu”. Szybko zrezygnował z tak prestiżowego stanowiska. Prawda? To wygląda jakby jakaś tajemnicza siła wyższa kazała mu zrezygnować. W każdym razie skoro rezygnuje, to mamy nowe wybory. Któż je wygrywa? Serdeczny kolega Grzegorza M. oraz całej tej sitwy – Mikołaj Pietrzak, syn słynnego Jana Pietrzaka. Ale tutaj jabłko potoczyło się niezwykle daleko od jabłoni, gdyż adw. MP posiada poglądy radykalnie pro-unijne, pro-platformerskie itd. Sam miałem okazję się o tym wielokrotnie przekonać. Pisano w Gazecie Polskiej jak Dziekan MP doradza ubekom w pisaniu odwołań od obniżenia emerytur. Jak wyglądały te wybory? Pietrzak wygrał większością głosów. Na pięć tysięcy zarejestrowanych adwokatów przyszło nawet około trzech tysięcy. Niemniej na same wybory został ich już tylko tysiąc. I właśnie ten tysiąc wybrał tego Dziekana. Demokracja jak w spółdzielni mieszkaniowej. Żadne kworum nie jest potrzebne. Przychodzi jakaś dobrze zorganizowana grupa i ona sama siebie wybiera. Tzw. demokracja korporacyjna. I jakoś koło maja 2017 gruchnęła wieść. Najpierw szereg zatrzymań; adwokat Robert N., jego siostra - Marzena K., mecenas Andrzej M. Wszyscy siedzą we Wrocławiu. Pies z kulawą nogą nie zainteresował się losem Grzegorza M. Jednak i na niego przyszedł czas. Już po jego rezygnacji ze stanowiska. On zrezygnował we wrześniu 2016, bo chyba już wtedy liczył się z możliwością aresztowania. Absolutnie fatalne by to było, gdyby zatrzymano urzędującego Dziekana. Zrobiono więc manewr, aby zastąpił go kolega. Zrobiono manewr? Co to znaczy? Jakaś tajemnicza siła zasugerowała, by zrezygnował. Obawiam się, że jest to wierzchołek góry lodowej, gdyż obecna adwokatura jest w stanie pożałowania godnym, a to z takiego względu, że my sobie dyskutujemy o sądownictwie, o KRS itd., natomiast nie ma żadnej dyskusji dotyczącej adwokatury. Ustawa ją regulująca pochodzi z 26 maja 1982 roku. Oczywiście była wielokrotnie nowelizowana, ale swoimi korzeniami tkwi w najczarniejszej dziurze stanu wojennego. Podobno adwokat jest zawodem zaufania publicznego, ale w samej ustawie słowo „zaufanie” nie pada ani razu. A co mówi konstytucja, na którą wszyscy tak się powołują? Art. 17 mówi, że „W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony”, ale cóż to są „zawody zaufania publicznego”, skoro prawo o adwokaturze nie stanowi, że adwokat jest takim zawodem? W związku powyższym należy sobie zadać pytanie, czy można tworzyć przymusowe samorządy? Chce Pan powiedzieć, że samorząd adwokacki jest organem niekonstytucyjnym? Samorządy zawodowe istnieją w ewidentnej sprzeczności z ustawą zasadniczą. Konstytucja jest młodsza od ustawy o adwokaturze. I do czego to wszystko prowadzi? Żeby móc wykonywać zawód adwokata muszę należeć do jednej korporacji z takimi osobami jak Grzegorz M., takimi jak adw. Trela, adw. Zwara i wielu innych, których nazwisk z litości nie wymienię. To jest skandal, który ogranicza moje prawa konstytucyjne, moje prawa obywatelskie. Żeby wykonywać zawód adwokata, ja muszę do nich należeć, a nie mam z nimi nic wspólnego. Ewidentni przekręciaże, jak Grzegorz M., czy Robert N. są moimi „kolegami”. Mam obowiązek się do nich zwracać „panie kolego”. Obrzydliwość prawem sankcjonowana. Skoro już jesteśmy przy Robercie N. Jak mogło dojść do tego, że reprezentował on zarówno spadkobierców praw do kamienicy, którzy nie mogli przez 5 lat uzyskać pozytywnej decyzji urzędników, jak również i nowych właścicieli – Grzegorza M., swoją siostrę i Janusza P.– którzy taką decyzję uzyskali w ciągu zaledwie kilkunastu dni po odkupieniu roszczeń? Cały ten przekręt tzw. reprywatyzacji jest nam świetnie ukazywany przez działalność Komisji Weryfikacyjnej, której przewodzi wiceminister Jaki. Dopóki ta Komisja nie powstała, szczególnie za rządów PO, to hulaj dusza bez kontusza, piekła nie ma. Przecież Grzegorz M., Robert N czy Andrzej M. zajmowali się tym od lat. Chmielna 70 dla Grzegorza M. to miał być interes życia. Mecenas Grzegorz M. zapewniał przed Komisją Weryfikacyjną, że Chmielna 70 to była jego pierwsza inwestycja. Inwestycja zapewne tak. On wyłożył własne pieniądze. Natomiast pozostaje choćby kwestia tego, czy on się nie zajmował tym już wcześniej, jako pełnomocnik 128-letnich spadkobierców z Karaibów. Mam nadzieję, że śledztwo to wykaże. Robert N. robił to z bardzo dobrym skutkiem przez 5 lat. Jego siostra, Marzena K., przytuliła, jeżeli wierzyć plotkom, 34 mln złotych. Zapewne najbogatsza urzędniczka w Polsce. Tak, ale to przecież tylko drobna urzędniczka. Cóż, sprawa jest rozwojowa. Jak kwestia tych zatrzymań przekłada się na obraz polskiej adwokatury? Niewątpliwie stawia to całą adwokaturę w niezwykle niekorzystnym świetle. Ja pamiętam przecież to przemówienie Grzegorza M., po tym jak wygrał wybory na Dziekana. Jak on się będzie starał dla dobra wspólnego, pamiętam jego zapewnienia, że adwokatura musi wrócić do swojego dawnego blasku, że musi być wzorem itd. Nikt wam tyle nie da, ile Grzegorz M. wam obieca. A potem rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Mecenas okazał się być umoczony w niezwykle poważną aferę łapowniczą. Jeszcze przed aresztowaniem opisano go w Resortowych Togach. Jaka była reakcja Okręgowej Rady Adwokackiej? Rada zawiesiła go, ale powiedziałbym, że ze strony Sądu Dyscyplinarnego było to działanie rutynowe i statutowe. Notabene rzecznikiem dyscyplinarnym Rady jest sędzia z okresu PRL, a z kolei w jej władzach zasiadają prokuratorzy, którzy o stan wojenny też się zahaczyli. To jest bagno, którego nie ruszyła żadna odnowa. Bagno, które istnieje niezmienione od czasów PRL. Ten, kto był dobrze ustawionym adwokatem w PRL, ten nadal ma dobrze. Pańskim zdaniem, to jest obraz całej adwokatury, czy jedynie warszawskiej? Warszawska jest tutaj na pewno szczególnym przypadkiem, ale z tego co się orientuję, to nie lepiej jest w Krakowie, Wrocławiu, czy zwłaszcza w Gdańsku… Wracając do prac Komisji Weryfikacyjnej. Czy po ponad roku jej funkcjonowania można wyciągnąć już jakieś wnioski na temat całej tzw. afery reprywatyzacyjnej? Oczywiście. To co widzimy, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Komisja ze względu na swoje ograniczone moce przerobowe zajmuje się jedynie najgłośniejszymi sprawami. Chmielna, Noakowskiego, śmierć Jolanty Brzeskiej… Sądzę, że Komisja robi kawał dobrej roboty, ale niewątpliwie będzie tutaj potrzebne wsparcie prokuratury. Duża ingerencja prokuratorska i to na najwyższym szczeblu krajowym. Cóż, Komisja nie może prowadzić formalnych śledztw. A przecież mamy tutaj ewidentny materiał na wszczęcie postępowania karnego. Sam pan określił Grzegorza M. jako zdolnego adwokata. Czy tak doświadczony człowiek mógł przez przypadek wmieszać się w taką aferę? Nie mógł. Jest po prostu za dobry, aby przez przypadek się w to władować. Tutaj można zacytować Metternicha, który na wieść o śmierci Talleyranda, stwierdził „ciekaw jestem, czemu on to zrobił”. Zatem ja również jestem tego ciekaw. Ta działka była warta podobno 160 mln, a on nabył do niej prawa za jakieś psie pieniądze. Rzeczony mecenas jeszcze przed aresztowaniem zapewniał w wywiadach, że nie ma sobie nic do zarzucenia. On miał prawie rok, żeby wyczyścić wszystkie papiery. A mimo to areszt i tak został wobec niego zastosowany. Świadczy to o tym, że muszą być na niego mocne dowody. Areszt to najwyższy środek zapobiegawczy? Prawda, przy tego typu zarzutach to sama obawa wymierzenia wysokiej kary jest samoistną przesłanką do zastosowania aresztu. Z czym cały czas walczymy, bo areszt nie może być traktowany jako zaliczka na poczet przyszłej kary. 3 miesiące to standardowy wymiar, ale on może być sukcesywnie przedłużany. Jedną z kwestii bardziej budzących emocje jest żona pana mecenasa Grzegorza M. Czy wiadomo cokolwiek na temat jej udziału w całej sprawie? Czy może są to zwykłe plotki? Któż to wie. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, więc uważam, że jakieś powiązania były. Chociaż żadnych zarzutów jej nie postawiono. Pomimo braku zarzutów została jednak zwolniona z urzędu. Po czymś takim? Zwykła higiena przecież to nakazywała. Ale cała ta sprawa pokazuje po prostu, jak nisko upadła polska adwokatura. Już nie ma takich adwokatów jak kiedyś. Nowodworski, Grohman, Jerzy Wozniak, de Virion, Krzemiński, Ostrowska… Nawet ten nieszczęsny Wasilewski. Co by o nim nie mówić, ale adwokatem był naprawdę bardzo dobrym. A ilu adwokatów broniło ludzi w stanie wojennym w procesach politycznych? Na palcach jednej ręki można policzyć tych odważnych. W związku tym całe te zapewnienia o etosie adwokatury, to zwykła gadanina. Jej etos to trzeba będzie dopiero odbudować. Czy widzimy jakieś kroki podejmowane w tym celu ze strony władz państwa? Nie. Ta działka za „dobrej zmiany” leży całkowitym odłogiem. Sam się boleśnie o tym przekonałem za poprzednich rządów PiS, gdy napisałem do Ziobry w 2007 roku, aby wprowadził zarząd komisaryczny w warszawskiej Okręgowej Radzie Adwokackiej, gdy jej się skończyła kadencja w maju, a jej członkowie przedłużyli ją sobie do września. Ot tak. Bez żadnej podstawy prawnej. Co zrobił mądry Ziobro? Zrobił xero. I wysłał do NRA. I dostał odpowiedź, że to jedynie MH bzdury pisze, wszystko jest w porządku. No i wtedy się zaczęło. Pod różnymi pretekstami zaczęli mnie zawieszać. Ogólnie zawiesili mnie 3 czy 4 razy. Jestem czarną owcą warszawskiej palestry. Pan mówi zatem, że nazwiska, o których słyszymy w mediach, jak np. Grzegorz M., Robert N., Jakub R., to jedynie wierzchołek góry lodowej? Tak, to są osoby jedynie reprezentacyjne. Czyli za nimi stoją jakieś środowiska? Przypuszczam, że są to środowiska byłej Wojskowej Służby Informacyjnej. Wróćmy do Małeckiego i Rychłowskiego. Małecki, przyjaciel syna Rywina, broniący tegoż Rywina, posiada, jak to mówi Michalkiewicz, „pierwszorzędne korzenie w służbach specjalnych PRL”. Tatuś jego był jakimś generałem. Zresztą gdyby tylko prześledzić, kim byli tatusiowie dzisiejszych adwokatów, to wielu ciekawych rzeczy można by się dowiedzieć. Bardzo wielu. Czy istnieją jakieś tropy, które łączyłyby „obrońcę Kiszczaka” z tymi środowiskami? Tropów w sensie prawnym nie ma. Ja jednak uważam, że cała opozycją, którą dzisiaj mamy, to nie jest żadna opozycja, tylko to są ludzie płatni i zadaniowani. Przecież ci wszyscy ludzie z dawnych służb nie polecieli sobie na Księżyc. Przypomnijmy choćby serię tajemniczych samobójstw. Kto to robił? Nigdy nie znaleziono sprawcy. Jak zatem pan ocenia możliwość wprowadzenia „dobrej zmiany” w systemie polskiego wymiaru sądownictwa? Na „dobrą zmianę” nie ma żadnych szans. W oparciu o tę Konstytucję zrobić się tego nie da. Tutaj potrzebne zmiany radykalne, podobne do przecięcia węzła gordyjskiego. A nie to co teraz obserwujemy, to całe zamieszanie wokół reform, że teraz będziemy wybierać 15 sędziów i oni będą już najlepsi. Całe procedowanie ustawy o KRS jest po prostu śmieszne. Cała Konstytucja została tak pomyślana, aby prawica w momencie dojścia do władzy nie mogła niczego zreformować. Zresztą moc obowiązująca Konstytucji 1997 jest wątpliwa. Nigdy nie uchylono formalnie Konstytucji 1935. Czyli zmiana ustawy zasadniczej jest pańskim zdaniem niezbędna? Tak, przecież tutaj nie chodzi o tych 15 sędziów. Ostatnio mieliśmy aferę z asesorami, gdzie Krajowa Rada pokazała, co potrafi. Czy ta nowa ustawa zmieni cokolwiek – ja śmiem wątpić. Obawiam się, że od lipca straciliśmy mnóstwo czasu. Pretekstem do niepodpisywania tamtych ustaw był błąd typu kopiuj/wklej. Chodziło o liczbę kandydatów, raz, że 5, a raz że 3. Ciekawe jest jednak, że nad tą ustawą pracowało 460 posłów i 100 senatorów i nikt nie zauważył tego błędu. Podobno dopiero prawnicy Prezydenta ją wyłapali. To ja się pytam, czy ktokolwiek czytał tę ustawę? A te setki poprawek opozycji totalnej – czytał je ktoś? Cały proces legislacyjny w tym kraju stoi na głowie. To co znajduje się w Dzienniku Ustaw, nie musi być tym, co rzeczywiście uchwalono. Bez zmiany Konstytucji nic się tutaj nie zmieni. Nie nastraja Pan optymistycznie naszych czytelników. Niestety, nie widzę powodów do optymizmu.
View the profiles of professionals named "Jan Pietrzak" on LinkedIn. There are 30+ professionals named "Jan Pietrzak", who use LinkedIn to exchange information, ideas, and opportunities.
Data utworzenia: 23 maja 2014, 13:25. Na początku maja Jan Pietrzak trafił do szpitala po rozległym zawale. Satyryk otarł się o śmierć. Życie uratowała mu czujność żony Jan Pietrzak Foto: Kapif Jan Pietrzak 3 maja czuł się nadzwyczaj źle. Satyryk od lat ma problemy z sercem. Przezorna żona dopilnowała więc, by jej mąż łyknął niezbędne tabletki. Tego dnia miał poprowadził festyn na warszawskim placu Zamkowym zorganizowany z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. „– Nie przeżyłby, gdyby tego dnia jego żona Kasia nie podała mu przed wyjściem z domu nitrogliceryny. Jego lekarze potwierdzili później, że to ona w pierwszej kolejności uratowała mu życie –” mówi "Na Żywo" osoba z otoczenia artysty. Trzy dni później Jan Pietrzak przeszedł ciężki zawał serca, a po kolejnych dwóch 3-godzinną operację. Dzisiaj czuje się znacznie lepiej. Zobacz także Jan Pietrzak z żoną Katarzyną są małżeństwem już od ponad trzydziestu lat. Para poznała się podczas stanu wojennego, w momencie, gdy rozpadło się małżeństwo satyryka z informatyczką Elżbietą, matką jego dwojga dzieci. Jan i Katarzyna w sumie wychowali pięcioro dzieci: trzech wspólnych synów oraz dwoje dzieci z poprzedniego związku Pietrzaka. /6 Jan Pietrzak Artur Chmielewski / Jan Pietrzak na początku maja miał rozległy zawał /6 Jan Pietrzak z żoną Teodor Klepczynski / Na szczęście życie uratowała mu żona /6 Jan Pietrzak Kapif Pietrzak ma problemy z sercem /6 Jan Pietrzak z żoną Kapif Życie uratowała mu przytomność żony /6 Jan Pietrzak na scenie Kapif Operacja trwała 3 godziny /6 Jan Pietrzak z żoną Kapif Dzisiaj satyryk czuje się o wiele lepiej Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Jan Frycz to absolutna legenda polskiego kina. Postać, której przedstawiać nie trzeba. Jan Frycz swoją aktorską karierę rozpoczynał jeszcze w latach 70. XX wieku, jednak największa eksplozja popularności przyszła w latach 90., gdy Frycz coraz częściej pojawiał się w komercyjnych produkcjach.
W dniu dzisiejszym (26 kwietnia) Jan Pietrzak obchodzi 75 rocznicę urodzin. Jan Stefan Pietrzak urodził się 26 kwietnia 1937 w Warszawie. Jest on legendarnym polskim satyrykiem, aktorem, monologistą, autorem i wykonawcą licznych piosenek. Twórca “Kabaretu Hybrydy” oraz “Kabaretu Pod Egidą”. Felietonista “Tygodnika Solidarność” oraz prowadzący w TVP Historia program Po co nam to było…?, a także twórca programu rozrywkowego Kabaretowa alternatywa nadawanego od stycznia do maja 2010 przez TVP 1. Tworzy video felietony dostępne na portalu YouTube i własnej stronie internetowej. Jego satyryczne monologi, scenki i skecze odgrywane przez artystów z jego kabaretu stanowiły ostry komentarz do absurdów życia w PRL. Program kabaretu był bardzo często cenzurowany. Stał się on także w tamtych czasach bardzo popularny także wśród Polonii na świecie. W stanie wojennym i później niezwykłą popularnością cieszyła się jego piosenka “Żeby Polska była Polską”. Wiele osób traktowało ją jako nieformalny hymn zdelegalizowanej wówczas “Solidarności”. Jest także autorem niezwykle popularnych przed laty przebojów, wśród nich “Czy te oczy mogą kłamać?” i “Dziewczyna z PRLu”. Współpracował ze znanymi poetami. Uhonorowany przez Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ “Solidarność” tytułem zasłużony dla “Solidarności”, Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz nagrodami i wyróżnieniami za zasługi i dorobek artystyczny. Obecnie angażuje się w życie społeczne i polityczne. W 1995 roku startował w wyborach na prezydenta RP. W bardzo młodym wieku został posłany przez matkę do wojska. Po odejściu z wojska pracował w Warszawskich Zakładach Telewizyjnych przy produkcji telewizorów. Studiował również na kursie wieczorowo-zaocznym na Wydziale Socjologii Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, którą ukończył w roku 1968. Był członkiem Związku Młodzieży Polskiej, a także Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Od 1960 roku związał się z Estradą Poetycką klubu studenckiego “Hybrydy” w Warszawie. W 1967 roku Kabaret rozwiązano w efekcie zarzutów o wrogość wobec socjalizmu i deprawację socjalistycznej młodzieży. Jan Pietrzak odszedł z “Hybryd” i założył “Kabaret Pod Egidą”, który istnieje do dziś bez stałego lokalu. Aktualnie w każdy czwartek o godz. zaprasza na “Wolne Żarty” do Cafe Mozaika przy ul. Puławskiej 53 w Warszawie. Jako kabareciarz zasłynął satyrą polityczną komentującą ówczesną sytuację społeczno-polityczną i wymierzoną w ustrój PRL. W tych czasach jego twórczość była utożsamiana z etosem “Solidarności” i była głosem antykomunistycznej opozycji. Był twórcą do dziś bardzo znanych spontanicznych hymnów opozycji w czasach PRL-u (Taki Kraj, Żeby Polska była Polską). W latach 1972–1973 Jan Pietrzak pracował w telewizji jako kierownik Redakcji Widowisk Estradowych TVP (w 1973 został zwolniony przez Macieja Szczepańskiego). Był sekretarzem redakcji tygodnika “Szpilki” (1975–1981). Przez wiele lat wyrzucano go z klubów i utrudniano występy, co jak twierdzi satyryk, trwa do dziś. Jednak Pietrzak daleki jest od narzekania. Cieszy się tym, co ma. Do Egidy przychodziła cała czołówka polskiej inteligencji: prof. Tadeusz Kotarbiński, Jerzy Andrzejewski, Tadeusz Konwicki, Gustaw Holoubek, a nawet … komuniści, były premier Józef Cyrankiewicz. Stan wojenny zastał Jana Pietrzaka w USA, gdzie administracja Reagana chciała mu przyznać obywatelstwo, którego nie przyjął. To wówczas jego była żona Elżbieta z dziećmi została za ona tam wcześniej, w latach 70, gdy zakazano mu występów i gdy nie mieli za co żyć. Ona miała dobry zawód związany z informatyką. Ich dzieci wróciły do Polski. Na początku lat 80 poznał Kasię, swoją obecną żonę. Nie zamierzał układać sobie życia na nowo. Ale życie ma swoje prawa. Zakochał się nie na żarty i szczęśliwie. Z obecną żoną są już razem ponad 30 lat, a ona wciąż go fascynuje. Twierdzi więc, że życie rodzinne mu się udało. Aktualnie Jan Pietrzak jest szczęśliwym mężem, kochającym do utraty tchu swoją żonę. Wprawdzie, jak sam przyznaje, nie jest obojętny na wdzięki innych kobiet, Katarzyny jednak nigdy nie zdradził. Pietrzak żenił się w sumie trzy razy. I ten trzeci raz był naprawdę ostatni. Pan Jan jest bardzo dumny ze swojej małżonki. Ceni jej charakter i urodę. Razem wychowywali pięcioro dzieci, trzech wspólnych synów i dwoje jego dzieci z poprzedniego małżeństwa. Z okazji 75 urodzin dostojnemu jubilatowi, Panu Janowi Pietrzakowi składamy najlepsze życzenia, życzymy dużo zdrowia, wspanialej formy estradowej, nieustannej weny i odwagi. Tadeusz Buraczewski z okazji pięknego jubileuszu napisał wiersz dla jubilata pt. “75 lat Jana Pietrzaka”. TADEUSZ BURACZEWSKI 75 LAT JANA PIETRZAKA ¾ wieku to nie wiek… …Wiem – zakpisz Wielki Janie - - a co jest warte” TO „Trzy Czwarte” niech perli się w szampanie! Czują to media & encyklopedia i chyba przyszła pora, by fakt ten – podał TVN a z tivi-Rady – laur – słał Dworak. Marszałku satyrycznej szlachty dane masz odpowiednie - - przez absurd III RP – prowadź, by wygrać – jak pod Wiedniem! I „Aby Polska była Polską…” choć dziś nadzieje prysły – - i na zielono nas zrobiono – - (cóż) – Niedorzeczem Wisły! Bo masz benefis w naszych sercach, z humorem nieś refleksję nam, tyś PRL-u bis – szyderca – - Vivat Jan & satyryczny stan!!!
Album: The Best - Dziewczyna z PRL-uArtysta: Jan PietrzakTytuł: Żeby PolskaData wydania: 2004-01-29http://www.facebook.com/MTJWytworniaMuzyczna
Jerzy Urban był w PRL rzecznikiem rządu. Znane były jego wystąpienia przeciw opozycji i kościołowi, a także „Seanse nienawiści” skierowane przeciw ks. Jerzemu Popiełuszce. Jednak mało kto wie, że Urban miał aż trzy żony i ma córkę. Kim są bliscy Jerzego Urbana? Jerzy Urban urodził się 3 sierpnia 1933 roku w Łodzi w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego ojcem był Jan Urbach (Urbach to prawdziwe nazwisko Urbana), a matką Maria Brodacz. Jerzy Urban był trzykrotnie żonaty. Jego pierwszą żoną była Wiesława Grochola dziennikarka i pisarka. To ze związku z Grocholą (który trwał 12 lat) Urban ma córkę Aleksandrę Magdę. Co ciekawe córka Urbana wyszła za mąż za opozycjonistę z czasów PRL Adama Grzesiaka. Zięć Urbana był związany z Niezależną Oficyną Wydawniczą NOWA, w której był drukarzem. Był nawet aresztowany i internowany w 1983 roku. Córka Urbana studiowała pedagogikę, a w jej mieszkaniu w czasie stanu wojennego pomieszkiwał właśnie przyszły mąż. Aleksandra Magda i Adam Grzesiak mają dwójkę dzieci. Na ślubie Aleksandry Magdy Urban i Adama Grzesiaka świadkiem była Katarzyna Grochola pisarka. Zobacz: Czesław Kiszczak RODZINA. Żona Kiszczaka - Maria Teresa Kiszczak, kim jest? WIEMY!Drugą żoną Jerzego Urbana była Karyna Andrzejewska. Jest ona autorką książki „Urban... byłam jego żoną”. Trzecią i obecną żona Urbana jest pisarka i dziennikarka Małgorzata Daniszewska. Zaczynała jako dziennikarka sportowa, później związana z tematyką biznesu i sztuki Redaktorka naczelna miesięcznika „Zły”, a także wydawca i redaktorka naczelna czasopisma „Art&Business”. Po ślubie są już 30 lat. Poznali się, gdy Daniszewska miała 33 lata, a Urban był już po 50-tce. Do dziś razem z mężem pracują przy redakcji tygodnika „Nie”. ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Jan Pietrzak: w 1942 r. zamordowali mojego ojca. 1 sierpnia 1944 r. do walki w Warszawie przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Zaledwie co czwarty z nich liczyć mógł na to, że rozpocznie
Pietrzak jest małżeńskim weteranem, bo żenił się aż trzy razy. I ten trzeci raz był naprawdę ostatni. Pan Jan jest bardzo dumny ze swojej małżonki. Ceni jej charakter i urodę. Zapewnia, że nigdy jej nie zdradził i że nie potrafiłby się nią dzielić z innym mężczyzną. - W naszym związku podstawą jest wierność. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej. Bez tego małżeństwo nie miałoby sensu - mówi szczerze "Super Expressowi" Jan Pietrzak. - Po tylu latach bycia razem ciągle jestem romantykiem i lubię obsypywać żonę prezentami. Pod choinkę kupiłem jej komplet biżuterii z rubinami. Bardzo jej się podobał. Ale to nie koniec podarunków pana Jana. Satyryk zabrał właśnie swoją Katarzynę w podróż do Stanów Zjednoczonych. Para przyleciała do Chicago. Tam satyryk wystąpił na polonijnym sylwestrze. A później już cały czas poświęcał żonie. Najpierw zabrał ją na romantyczny spacer po centrum miasta. Potem wjechali na dziewięćdziesiąte piąte piętro Hancock Building - najwyższego budynku w Chicago. Tam pan Janek robił pani Kasi zdjęcia, a potem oboje patrzyli przez lunetę na drapacze chmur. - Jesteśmy z Kasią ze sobą trzydzieści lat i ona ciągle mnie fascynuje. To piękna i mądra kobieta. Wychowywaliśmy razem pięcioro dzieci, trzech synów naszych i dwoje moich dzieci z poprzedniego małżeństwa - mówi pan Jan, patrząc z uwielbieniem na żonę. - Kasia prowadziła dom i trzymała go mocną ręką. I choć jest ode mnie o prawie 20 lat młodsza, ta różnica wieku nigdy nam nie przeszkadzała. Ale Pietrzak nie zafundował małżonce jedynie zimnego i wietrznego Chicago. Para właśnie wylądowała na gorącej Florydzie, by wygrzewać się na słońcu i chłodzić zimnymi napojami. By spacerować po plaży, a wieczorem oglądać zachody słońca. - Piasek, złocista plaża, trzymanie się za ręce - mówi z rozmarzeniem pan Jan. - Przyjechaliśmy tu kolejny raz, by wrócić wspomnieniami do lat młodości.
Fundacja Jana Pietrzaka nagrodziła Przemysława Czarnka i Michała Rachonia. Wcześniej przez lata brała pieniądze od rządu PiS. Czarnek na scenie żegnał się z władzą.
Jeden z najwybitniejszych satyryków polskiej estrady. Urodzony w roku 1937 w Warszawie, Jan Pietrzak jest niekwestionowanym autorytetem dla młodego pokolenia kabaretowców. Stworzony przez niego słynny kabaret "Pod Egidą" był w latach reżimu komunistycznego prześmiewcą bezsensowności systemu, zwłaszcza w latach 60-tych i 70-tych. Niektórzy zarzucają Pietrzakowi "robienie dobrej miny do złej gry", lecz on nigdy nie przymilał się ówczesnym władzom. Wyśmiewał głupotę, miernotę i niekompetencję decydentów tamtych lat, nie stroniąc od humoru obyczajowego. Napisał wiele piosenek, z których kilka trafiło do filmów: słynny przebój "Żeby Polska była Polską" do obrazu "O dwóch takich, co nic nie ukradli", "Piosenka zgody" do filmu "Maskarada", "Taki kraj" do filmu "Męskie sprawy".
. 450 133 18 150 202 200 199 198
jan pietrzak pierwsza żona